Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
MOJA OCENA: ★★☆☆☆
OPIS: Debiutancka powieść egipskiego dziennikarza Omara El Akkada, porównywana z takimi pozycjami, jak Droga Cormaca McCarthy’ego i Spisek przeciwko Ameryce Philipa Rotha.
W 2074 roku w Stanach Zjednoczonych wybucha druga wojna secesyjna. Na jej tle przedstawiono dzieje rodziny z Luizjany, opowiedziane z perspektywy sześciolatki Sarat. Niewinna dziewczynka szybko oswaja się z grozą wojny, stając się narzędziem w rękach jednej ze stron sporu. Niezwykła kronika ludzkich losów i działań wojennych w futurystycznej przyszłości największego światowego mocarstwa.
RECENZJA: Poddaje się, nie mogę. Amerykę w ogniu doczytałam do połowy i już dalej nie dam rady. Nie tego się spodziewałam.
Fabuła powieści pełna jest dziur, niewyjaśnionych momentów, niedopowiedzianych przeżyć i pominiętych fragmentów ewolucji głównej bohaterki, co powoduje, że jest niespójna i porwana na strzępy.
Po pierwsze, książkę czyta się jak suche fakty historyczne. Brakuje momentów, w których opisywane zdarzenia miałyby bezpośrednie odzwierciedlenie w życiu bohaterów tej historii. Nie ma opowieści ofiar straszliwej zarazy, która spustoszyła kontynent. Nie ma komu współczuć, czym się przerazić, nad czym zadumać. Nie ma przeżyć Sarat po stracie najbliższych: złości, rozpaczy, niedowierzania, agresji. Nie ma logicznego ciągu w jej rozwoju psychicznym, w jej emocjonalnym dojrzewaniu do decyzji, które podejmuje po wyprowadzce z obozu. Na pewno w zamyśle autora jest ona postacią tragiczną, ale dla mnie jest przede wszystkim strasznie nudna. Trudno mi wykrzesać dla niej choć odrobine współczucia czy sympatii, a z drugiej strony jest zbyt jałowa bym mogła jej szczerze nie lubić.
Po drugie, brakuje ogromnego fragmentu, który wyjaśniałby w jaki sposób Ameryka z 2018 roku, stała się Ameryką z 2074? Jak to się stało, że w ogóle doszło do wojny? Jakie monumentalne zmiany zaszły w społeczeństwie w ciągu tych 50 lat, że wojna stała się jedynym rozwiązaniem? Konflikt Południa z Północą i resztą świata o paliwa kopalne wydaje mi się beznadziejnie naciąganym pomysłem. Naprawdę mam uwierzyć, że ludzie żyjący w południowych stanach Ameryki są tak nienawistni, zaślepieni i przepełnieni chęcią zemsty na Północy (za pierwsza wojnę secesyjna???), że jedynym rozwiązaniem w ich oczach jest wojna totalna? Nawet wtedy, gdy jej motyw okaże się kompletnie przegrany, beznadziejny i bezsensowny? Nie wierzę w to, nie kupuję tego. Czegoś tutaj brak, coś tutaj nie gra. Szczególnie, że nie ma w historii jednoznacznego czarnego charakteru, w interesie którego byłoby wzniecenie takiego krwawego konfliktu i który miałby środki i narzędzia by taką akcję przeprowadzić. Nie ma tutaj żadnego dyktatora, populisty, polityka czy bandziora rządnego władzy, który miałby na tym coś do ugrania. Autor zdaje się sugerować, że taki konflikt byłby na rękę nowo powstałym mocarstwom Bliskiego Wschodu i Chin, ale jest to tak mglisty i nieostry obraz, że pozostaje bez znaczenia dla opowieści.
Po trzecie, w jaki sposób w przeciągu pięćdziesięciu lat udało się rozwiązać wszystkie problemy nękające Bliski Wschód i północną Afrykę i zdołano utworzyć z tego regionu jedno mocarstwo? Nie ma o tym ani słowa.
"Ameryka w ogniu" to nie jest zła książka, tylko niedopracowana. Za dużo w niej niewiadomych i niewyjaśnionych fragmentów, które negatywnie odbijają się na opisanej historii. Poczatek jest ciekawy, ale bardzo szybko zaczyna przynudzać. Odstawiam ją na półkę. Dwie gwiazdki.
*źródło opisu książki: materiały wydawnictwa